Z 500 plus Pan korzysta?
Ja? Nie (śmiech). Ale kto wie, może zacznę, kiedy tylko zaczną je dodawać do emerytury.

Reklama

To dopiero przyszłość. Tymczasem już teraz dodatek "Rodzina 500 plus" bierze około 4 mln Polaków. Skąd ten pęd?
A choćby z tego, że na początku nie było wiadomo, czy pieniędzy dla wszystkich wystarczy, czy w kolejnym roku programu nie zlikwidują… Sceptycyzm społeczny był ogromny. Przecież nawet cześć ekspertów przekonywała: zadłużenie będzie gigantyczne, rząd nie znajdzie pieniędzy na dzieci.
Czego by jednak o tym programie nie mówić, to dzięki niemu udało się zmniejszyć ubóstwo absolutne wśród dzieci i ich ubóstwo relatywne, czego dowodzą dane Banku Światowego. W Polsce dotyczyło to odpowiednio 9 i 20 proc. społeczeństwa. Dużo, patrząc na inne kraje Europy.

To był jeden, ale nie jedyny cel rządowego programu.
Drugim było inwestowanie w kapitał ludzki – pytanie, jak to zbadać, pozostaje dla mnie nadal otarte. A trzecim – cel demograficzny, czyli stymulacja wzrostu liczby urodzeń. I tu już wiadomo, że to się nie powiedzie. Doświadczenia międzynarodowe, w tym np. z Niemiec pokazują, że to nie tędy droga. Nasz zachodni sąsiad wprowadził swego czasu kindergeld . To nic innego jak zasiłek gwarantujący na pierwsze i drugie dziecko 192 euro, na trzecie – 198 euro, a na każde kolejne – jeszcze więcej, bo 223 euro. I choć bodziec był tam silniejszy – pierwszego dziecka nie wykluczono – to i tak to nie zadziało.

Ale właściwie dlaczego?
Bo mimo wszystko program nie wyrównywał ogromnych nakładów rodziny na dziecko. A ono, jakby na to nie patrzeć, jest inwestycją, w Niemczech jeszcze większą. Po drugie, zadziałał element kulturowy – kobiety nie były zainteresowane posiadaniem dzieci, bo wolały pójść do pracy. Dlaczego? Niemcy zaniedbali kwestie infrastruktury, w praktyce: nie zadbali o odpowiednią liczbę żłobków i przedszkoli. Dziś już się to zmieniło i teraz każda rodzina – wyjątkiem jest Bawaria – ma prawo do miejsca w przedszkolu, a lokalny samorząd musi jej to zagwarantować.
Po trzecie, dochodzi kwestia państwa socjalnego – dzieci przestają być elementem zabezpieczenia rodziców, w sensie ekonomicznym. Tę funkcję przejęły zabezpieczenia społeczne.

Reklama

W Polsce jest inaczej. 80 proc. ankietowanych przez CBOS zadeklarowało: Tak, bardzo podoba mi się świadczenie 500 plus.
Bo inna jest u nas przede wszystkim struktura dochodów, a istotny też fakt, że kobiety zarabiają dużo mniej od mężczyzn. Nic więc dziwnego, że cześć z nich – były szacunki, że w pierwszej fali nawet około 200 tys. – świadomie zrezygnowała z pracy lub przestała jej szukać. Jak pani dostanie podarunek pod choinkę czy pieniądze, to też pani nie powie "nie", prawda?
Innymi słowy: to kwestia dostania czegoś wtedy, kiedy nic się od Pani w zamian nie wymaga. A przecież wzbogacę się, będę mieć większe możliwości, kupię sobie to czy tamto…

A czy 500 plus za gotowość bojową by Pan przytulił? W grę wchodzi przecież tylko udział w kilku szkoleniach, raz na jakiś czas.
Nie, ale to są dwie różne rzeczy! Pieniądze za gotowość bojową to czysty instrument polityki i władzy.

A 500 plus dla Rodziny to nie?
Też, choć nie do końca. 500 plus dla rodziny czy dokładnie dla dzieci ma wyraźny aspekt socjalny i jest mechanizmem, który ma co do zasady wyrównywać negatywna dynamikę podziału dochodów w społeczeństwie – 10 proc. najlepiej zarabiających ma przecież 5 razy większe wynagrodzenie niż 10 proc. najbiedniejszych Polaków, co pokazuje raport Friedrich-Ebert-Stiftung "Nierówności w Europie 2017".
Inna sprawa, że 500 plus Rodzina ma też służyć stabilizacji władzy, nie bądźmy naiwni. Tyle że o ile był to program, który się zrobiło, by wygrać wybory, o tyle 500 plus za obronę – by stabilizować władzę.

500 plus jako łapówka polityczna? Odważna teza.
Tak, przecież 500 plus za gotowość bojową można było dać zawodowym wojakom. Z tego, co wiem, to mamy armię, którą trzeba doinwestować. Jaki jest sens budowania WOT, czyli struktur, które specjalnie nie są wydolne i szybko się takie nie staną? Szkolenie żołnierzy wymaga przecież czasu. A tak kupuje się pewną część młodych ludzi, którzy mówią: Tak, za 500 plus będę służyć. Czytaj: Tak, będę służył tym, którzy dają 500 plus.

Reklama

Dlaczego w ogóle cały czas mówimy o 500 złotych? Początkowo w przypadku WOT mowa była tylko o 290 złotych.
To jest już magia liczb i magia programu, który w pierwszym momencie zaowocował dużym poparciem społecznym. Tak na marginesie, to podejrzewam, że 500 plus, który został wprowadzony przez PiS jako pierwszy, nie był poprzedzony głębokimi analizami, nie wyliczono, że dokładnie taka a nie inna kwota pozwoli wyjść Polakom poza próg ubóstwa. Autorzy programu najpewniej spekulowali. Dajmy 500 plus? OK. Ile to będzie kosztować? 17 mld zł. OK, jakoś znajdziemy.
A potem PiS poszedł za ciosem, podobnie jak teraz np. firmy ubezpieczeniowe, które operują "500". Z czasem 500 zł stało się więc wyznacznikiem tego, że to uczciwa oferta, interesująca ilość pieniędzy, przyzwoita kwota, o której nikt nie powie: Rzucono mi ochłapy! Proszę pamiętać, że 500 zł w Polsce do wciąż spora suma licząca się strukturze dochodów. Jak ktoś zarabia 1,6 tys. albo dostaje 1,2 tys. zł emerytury – a takich ludzi jest cała masa – to 500 zł stanowi dla nich około jednej trzeciej wpływów.

Poza wartością nominalną, "500" może mieć jakieś znaczenie kulturowe?
Byłbym ostrożny, chociaż nie przeczę, że może mieć dodatkowe, głębsze i nieuświadomione znaczenia. 5 w szkole to przecież bardzo pozytywna ocena.

A propos. Skoro są już: 500 na dzieci, WOT, być może emerytury, to może przyjdzie też czas np. 500 plus na mieszkanie?
Kto wie? Skoro partia rządząca ustawia się w pozycji: to my teraz będziemy dawać…
A tak poważnie: PiS ma już swój żelazny elektorat, około 30 proc. ankietowanych, który będzie na niego głosować niezależnie od tego, czy da (kolejne) 500 zł, czy nie da. Tyle że by utrzymać większość w parlamencie i wygrać wybory, także tym pozostałym musi dawać więcej i więcej. I daje. W efekcie Polacy się do tego przyzwyczajają – powoli nam to już powszechnieje, więc tylko krok dzieli nas do poczucia: bo mi się należało, łaski mi nie robią. Trzeba będzie już niedługo szukać nowych, kolejnych bodźców. Taki jest najkrótszy opis mechanizmu kupowania wyborców przez PiS – programami socjalnymi, w których zaniedbania pracują na korzyść partii rządzącej.
Nie dziwię się, że z czasem może się nawet okazać, że 500 plus na tyle się już usamodzielni, że kolejna ekipa nie będzie go mogła, ot tak sobie, wykreślić.