Posłowie PO: Czesław Mroczek i Marcin Kierwiński zażądali w poniedziałek zakończenia prac powołanej przy MON podkomisji, która ponownie bada przyczyny katastrofy smoleńskiej. Ich zdaniem, działająca już prawie 15 miesięcy podkomisja przedstawiła do tej pory jedynie nie poparte dowodami hipotezy. Politycy poinformowali, że złożyli wniosek o zwołanie posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej, na której miałby zostać zaprezentowany raport z prac podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej.

Reklama

Komentując w rozmowie z PAP oczekiwania Platformy, rzeczniczka PiS Beata Mazurek wyraziła wątpliwość, czy szef MON Antoni Macierewicz zdecydowałby się tę podkomisję rozwiązać. W mojej ocenie takiej możliwości być nie powinno i nie ma - zaznaczyła. My stoimy na stanowisku, że wszystkie działania, które służą wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej powinny być do końca przeprowadzone - dodała rzeczniczka PiS.

Mazurek zwróciła ponadto uwagę, że od katastrofy smoleńskiej minęło już siedem lat i polityczną odpowiedzialność za tę katastrofę ponosi Donald Tusk i jego ekipa. Jak dodała, gdyby wobec wszystkich stosować takie same standardy, jakie PO chce stosować wobec PiS, to oni wszyscy powinni zrezygnować z mandatu poselskiego. Dzisiejsze ustalenia, choćby przy okazji ekshumacji zwłok pokazują, że to czym karmiła nas PO, to była jedna wielka propaganda. Oni są ostatnimi, którzy w ogóle mogą się wypowiadać w tej sprawie - podkreśliła Mazurek.

Reklama

W ostatni czwartek z kierowania podkomisją zrezygnował dr. Wacław Berczyński; zastąpił go dr Kazimierz Nowaczyk (obaj współpracowali wcześniej z parlamentarnym zespołem ds. katastrofy smoleńskiej, którym kierował ówczesny poseł PiS, a obecnie minister obrony Antoni Macierewicz).

10 kwietnia 2017 r. podkomisja opublikowała film podsumowujący dotychczasowe badania. Wynika z niego, że polski Tu-154M w Smoleńsku został rozerwany eksplozjami w kadłubie, centropłacie i skrzydłach, a destrukcja lewego skrzydła rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad brzozą. Za najbardziej prawdopodobną przyczynę eksplozji podkomisja uznała "ładunek termobaryczny inicjujący silną falę uderzeniową".

Reklama

To zupełnie odmienne wnioski niż te, do których doszła Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.