Patrząc na ostatnie pół wieku historii Polski, można stwierdzić, że w pewnym sensie (często sam używał tego określenia podczas wykładów) wszystko było „winą Króla”. To on był jedną z ważniejszych postaci Marca ’68; pokazał wtedy, że „warto być przyzwoitym” – za co trafił do więzienia. To on pod koniec lat 70. zakładał pismo „Res Publica”, które ukazywało się w drugim obiegu. To on był jednym z doradców Solidarności w 1980 r., brał też udział w rozmowach Okrągłego Stołu. I wreszcie, był jednym z doradców premiera Tadeusza Mazowieckiego. Jak sam przyznawał – wtedy był polityki najbliżej. Ale po tych doświadczeniach zrezygnował z niej, tłumacząc, że „zmusza (ona) do porzucenia pewnych zasad na rzecz skuteczności działania”. Król tego nie lubił.

Reklama
„Winą” Marcina Króla było też to, że miał przemożny intelektualny wpływ na środowisko gdańskich liberałów, co w dużej mierze zaowocowało radykalną wersją transformacji gospodarczej po 1989 r. Wreszcie w 2014 r. wywiadem „Byliśmy głupi” w „Gazecie Wyborczej” jako pierwszy człowiek tego obozu publicznie skrytykował polską wersję neoliberalizmu.
Innym słowem, którego często używał w swoich wykładach, było „roztropny”. Roztropności Marcina Króla będzie brakować. Zostawił po sobie roztropne książki. Warto po nie sięgać.