Wcześniej, w trakcie mszy św. w intencji ofiar Czerwca o jedność apelował abp Stanisław Gądecki. Hierarcha mówiąc o obecnym rozdarciu społecznym w Polsce podkreślił, że "brak jedności jest zawsze rezultatem grzechu".

Reklama

W środę w stolicy Wielkopolski przez cały dzień trwały uroczystości upamiętniające robotniczy bunt, który wybuchł w Poznaniu 28 czerwca 1956 roku. 61 lat temu poznańscy robotnicy podjęli strajk generalny i zorganizowali demonstrację uliczną, krwawo stłumioną przez milicję i wojsko. Życie straciło 58 osób, w tym 50 osób cywilnych. Co najmniej 239 osób cywilnych zostało rannych, ok. 858 osób było zatrzymanych i aresztowanych.

Pod Poznańskimi Krzyżami zgromadzili się w środę bohaterowie Czerwca, przedstawiciele władz lokalnych, regionalnych i państwowych z wicemarszałek Sejmu Małgorzatą Kidawą-Błońską, poczty sztandarowe, harcerze i mieszkańcy Poznania.

Prezydent Jaśkowiak podkreślił w trakcie swojego przemówienia, że uczestnicy Czerwca zapłacili za swój zryw „życiem, zdrowiem i późniejszymi represjami". W tym kontekście przypomniał trzynastoletniego Romka Strzałkowskiego - najmłodszą śmiertelną ofiarę wydarzeń sprzed sześciu dekad.

Reklama

- Te ludzkie tragedie były następstwem arogancji i nieudolności rządzących, wybieranych w obcej nam kulturowo Moskwie. A my tu cały czas identyfikowaliśmy się z wartościami Europy Zachodniej. Ta ogromna czerwcowa tragedia w kolejnych dekadach powtórzyła się niestety wielokrotnie w wielu innych polskich miastach, swój ponury epilog znajdując w stanie wojennym - powiedział.

Prezydent podkreślił, że poznaniacy mimo lat „terroru ubeków, podsłuchów, nachalnej propagandy w radiu i gazetach", upomnieli się o wolność i chleb. - Chcieliśmy ustroju gospodarczego dającego szansę na uczciwą pracę i godną płacę. Wówczas dla większości Europejczyków była to codzienność, a w Polsce za te marzenia ludzie ginęli na ulicach. W determinacji byliśmy solidarni i zjednoczeni - zaznaczył Jaśkowiak.

Reklama

Jak dodał, wydawało się wówczas, że "polska solidarność, budowana przez pokolenie ciężko doświadczone w komunizmie, będzie monolitem". - Że będzie naszą dumą narodową i panaceum na wszystkie problemy, z którymi mieliśmy się później borykać, jako państwo świeżo przyjęte do nowoczesnej, demokratycznej Europy. Nie odwracajmy się więc dziś od tej Europy. Nie trwońmy tej jedności, z jaką przetrwaliśmy czasy zniewolenia i ucisku - zaapelował. Słowom tym towarzyszyły oklaski zgromadzonych.

Uczestnik Czerwca, przewodniczący Związku Powstańców Poznańskiego Czerwca 1956 r. "Niepokonani" Andrzej Sporny powiedział w trakcie uroczystości, że jest "jednym z wielu, którzy 61 lat temu doprowadzili do powstania iskry wolności".

- Poznaniacy dali przykład innym, że należy walczyć ze znienawidzoną władzą komunistyczną i w końcu zwyciężyć - nie tylko w Polsce. Minęły lata, minęło przeszło pół wieku - nareszcie Polska jest Polską. Polska przestała być rozprzedawana i rozkradana. Przestała być kamieni kupą i przestała być państwem teoretycznym. Obecnie jest państwem demokratycznym i suwerennym i nie będą nam żadni zaklinacze prawdy mówić, jak mamy żyć w naszym kraju - po tych słowach wśród zgromadzonych rozległy się oklaski, ale także gwizdy i buczenie.

Podczas uroczystości pod Krzyżami kilkakrotnie rozlegały się gwizdy, m.in. wówczas, gdy kwiaty składali parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej z Grzegorzem Schetyną, Rafałem Grupińskim i Małgorzatą Kidawą-Błońską. Rozległy się też okrzyki: złodzieje.

Gwizdami powitany został także prezydent Poznania. W pewnej chwili między kilkorgiem zwolenników i przeciwników Jacka Jaśkowiaka doszło do przepychanki z wykorzystaniem parasolek i do wzajemnego polewania się wodą z butelek.

Uroczystość przy Pomniku Ofiar Czerwca zwieńczyła całodniowe obchody rocznicowe. Poprzedziła ją msza św. w intencji ofiar „czarnego czwartku" w kościele dominikanów, sprawowana przez metropolitę poznańskiego abp. Stanisława Gądeckiego. Hierarcha powiedział w trakcie homilii, że "w związku z rozdarciem społecznym, jakie postępuje w Polsce, potrzeba wołania o jedność".

"Kościół będąc niejako sakramentem, czyli znakiem, narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego, ze swojej natury jest wezwany do wołania o jedność. Jest powołany do przypominania tego, że brak jedności jest zawsze rezultatem grzechu. Grzech bowiem jest zaprzeczeniem miłości, który powoduje fatalne rozbicie ludzkości" - powiedział.

Jak dodał, odejście od Boga, czyli źródła dobra i miłości, wpływa ujemnie na życie wspólnotowe ludzi. Zaznaczył też, że tym, co odbudowuje zniszczoną przez grzech jedność między ludźmi, jest "przede wszystkim miłość do Boga i bliźniego".

Mówiąc o uczestnikach Czerwca przewodniczący KEP zaznaczył, że "w pewnym sensie zawdzięczamy tym ludziom nie tylko naszą wolność, ale również nasze żywe pragnienie urzeczywistnienia bardziej sprawiedliwego ustroju społecznego".