Kluczowa dla losów pojedynku w Filadelfii była druga kwarta, którą gospodarze wygrali 39:19. Po trzeciej zaś ich przewaga wzrosła do 27 punktów. Bezpieczne prowadzenie sprawiło, że później czołowych zawodników zastąpili rezerwowi.

Najwięcej punktów dla "Szóstek" - 20 - zdobył Seth Curry. Joel Embiid, który niedawno zmagał się z chorobą, dołożył 13, a poza tym miał 11 zbiórek.

Reklama

Będący liderem 76ers Kameruńczyk nie krył radości z zapewnienia sobie miana najlepszej drużyny na Wschodzie w pierwszej części sezonu, ale zapewnił, że on i jego koledzy nie osiądą na laurach.

"Mamy jeszcze wiele do zrobienia" - zapewnił.

Po stronie "Magików" najlepiej poradził sobie Ignas Brazdeikis, który zgromadził 21 "oczek". Z dobrej strony pokazał się też R.J. Hampton. Rozgrywający debiutancki sezon w NBA 20-letni gracz był bliski tzw. triple-double - 12 pkt, 11 zbiórek i dziewięć asyst.

Reklama

Powody do zadowolenia mieli też w piątek koszykarze Mavericks, którzy po wygranej z Toronto Raptors 114:110 we własnej hali są już pewni występu w play off. Ekipa z Dallas w pierwszej części meczu bardzo dobrze radziła sobie przy rzutach z dystansu, co pomogło jej wypracować wyraźną przewagę. W ostatniej kwarcie jednak goście zabrali się za odrabianie strat i na 13 sekund do końcowej syreny przegrywali różnicą tylko dwóch punktów. W samej końcówce miejscowym spokój zapewnił Josh Richardson, który wykorzystał rzuty osobiste.

Reklama

Triple-double, na które złożyło się 20 punktów, 11 asyst i 10 zbiórek, zaliczył w barwach Mavericks w tym pojedynku Luka Doncic. Pierwszoplanową postacią w zespole przyjezdnych był Jalen Harris, który zdobył 31 pkt.

Rekord wszech czasów triple-double w NBA śrubuje Russell Westbrook, który tego dnia po raz 183. w karierze popisał się takim wyczynem. 32-letni zawodnik rzucił 21 pkt oraz miał 17 asyst i 12 zbiórek, a jego Washington Wizards wygrali u siebie z Cleveland Cavaliers 120:105 i zapewnili sobie występ w barażu.

Westbrook za sprawą swojej poprzedniej "potrójnej" zdobyczy pobił liczący 47 lat rekord Oscara Robertsona. W piątek udało mu się ją uzyskać po raz 37. w tym sezonie, szósty z rzędu i 19. w ostatnich 22 występach.

Niespodziewanej porażki doznali zawodnicy Los Angeles Clippers, którzy na wyjeździe ulegli Houston Rockets 115:122. Osłabieni brakiem Stephena Curry’ego i Draymonda Greena Golden State Warriors zdołali zaś odnieść zwycięstwo nad New Orleans Pelicans 125:122. Nieobecność liderów wynagrodził kibicom gospodarzy 21-letni Jordan Poole, zdobywca 38 pkt.