Oczekiwania Rosji wobec Alaksandra Łukaszenki są z grubsza jasne. Moskwa uszczegółowiła je pod koniec ubiegłego roku, przedstawiając harmonogram przyspieszonej integracji obu państw. Kreml chciał nią swoiście uczcić przypadające na grudzień 2021 r. 30-lecie upadku Związku Radzieckiego. Rosja ma jeden poważny argument, gdy proponuje Mińskowi zrzeczenie się części suwerenności: na większość jej warunków Łukaszenka zgodził się już w latach 90. Z tą różnicą, że wówczas liczył jeszcze na przeprowadzkę na Kreml.
Plan z 2019 r., formalnie zaproponowany przez ówczesnego premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa, zakładał wprowadzenie wspólnej waluty, harmonizację polityki podatkowej i finansowej, wreszcie – przekazanie części uprawnień obu państw na poziom ponadnarodowy. W ostatnich tygodniach Moskwa wróciła też do koncepcji budowy na Białorusi pełnoprawnej bazy wojskowej („dla obrony zaniepokojonych aktywnością NATO władz republiki” – pisała białoruska redakcja Sputnika), a zbliżeni do Kremla eksperci zaczęli mówić o połączeniu sił zbrojnych obu państw.
Wiele wskazuje na to, że osłabiony powyborczymi demonstracjami Łukaszenka nie będzie miał innego wyjścia, jak zgodzić się przynajmniej na część tych warunków. Z drugiej strony Rosja we własnym interesie nie może go docisnąć zbyt mocno, żeby nie przyczynić się do eskalacji protestów. Kilka dni temu Grigorij Rapota, rosyjski urzędnik pełniący funkcję sekretarza stanu białorusko-rosyjskiego Państwa Związkowego, przedstawił w rozmowie z kanałem Biełaruś 1 wariant minimum, zakładający na początek harmonizację podatków, polityki społecznej i zdrowotnej oraz zniesienia roamingu.
Reklama

Atrakcyjna alternatywa dla Jelcyna

Reklama
Jeśli Rosji uda się namówić Białoruś na ściślejszą integrację, od strony prawnomiędzynarodowej będzie to po prostu wypełnienie treścią zobowiązań z umowy o utworzeniu Państwa Związkowego. Łukaszenka podpisał ją z prezydentem Borysem Jelcynem 8 grudnia 1999 r., trzy tygodnie przed tym, jak ten ostatni podał się do dymisji i oddał władzę premierowi Putinowi. Potem nowy szef państwa zaczął mówić o odganianiu białoruskich much od rosyjskich kotletów i oferować zjednoczenie, w ramach którego odrębność Białorusi zostałaby zlikwidowana razem z wpływami jej przywódcy. Realna chęć do integracji w Mińsku w naturalny sposób zmalała.