Pieniądze karteli narkotykowych, zorganizowanych grup przestępczych, skorumpowanych przywódców. Pieniądze, z których finansowane są organizacje terrorystyczne, krwawe wojny i przemyt ludzi. Wszystko wyprane - zaczyna swój obszerny tekst podsumowujący śledztwo blisko stu redakcji portal BuzzFeed News.

Reklama

Wynika z niego, że największe światowe banki regularnie nie zatrzymywały podejrzanych transferów i współpracowały z klientami, których posądzały o korupcję, a rządy państw, w tym Stanów Zjednoczonych, nie doprowadziły do zaprzestania tego procederu.

Prowadzone przez 16 miesięcy międzynarodowe śledztwo bazuje m.in. na wywiadach, ale też na analizie ponad 2,5 tys. tajnych dokumentów z biura amerykańskiego Departamentu Skarbu - Financial Crime Enforcement Network (FinCEN). Banki przesyłały tu wypełniane przez swoich pracowników raporty dotyczące podejrzanych transakcji finansowych. Tylko w ubiegłym roku wysłano ich ponad 2 miliony.

W dokumentach, do których dostęp uzyskały media, pojawiają się nazwy m.in. banków HSBC, JPMorgan Chase czy Deutsche Bank. Przelewy pochodzą m.in. od firm w Wenezueli, Malezji czy na Ukrainie. Portal NBC News odnotowuje, że z raportów wynika np., że władze Korei Północnej przez lata przesyłały pieniądze przez czołowe nowojorskie banki, wykorzystując w tym celu firmy fasadowe oraz spółki z Chin.

Reklama

Przychody z zabójczych wojen narkotykowych, fortuny (zdobyte) kosztem państw rozwijających się i z trudem oszczędzane pieniądze skradzione w piramidach finansowych - wszystko to dostało zgodę na transfer do i z tych finansowych instytucji - wylicza BuzzFeed News.

Współprowadzący śledztwo portal ocenia, że "podejrzane płatności krążyły po całym świecie (...), od świata międzynarodowego sportu po Hollywood, luksusowe nieruchomości i restauracje sushi". Zgodnie z uzyskanymi danymi banki pośredniczyły w latach 1999-2017 w podejrzanych transakcjach o wartości ponad 2 bilionów dolarów. Dokonywano ich nawet mimo wewnętrznych ostrzeżeń. ICIJ podejrzewa, że to i tak wierzchołek góry lodowej.

Co najmniej kilkaset milionów dolarów mogło zostać wypranych za pośrednictwem kont w ING Banku Śląskim; pieniądze pochodziły z Rosji i Ukrainy - pisze też "Gazeta Wyborcza".
Dwupiętrowy, modernistyczny pawilon w Nieuwegein, 60-tysięcznym mieście w środkowej Holandii. Na dole ośrodek tajskiego boksu, z boku szkoła karate. Uwagę przyciągają okna na pierwszym piętrze z brązowymi zasłonami. Z ulicy nie widać śladu życia, niebieski szyldzik z nazwą firmy nie rzuca się w oczy. - Czasami spotykam tu ludzi mówiących ze wschodnioeuropejskim akcentem - mówi osoba z sąsiedztwa. W tym niepozornym miejscu działa spółka pośrednictwa finansowego, przez którą przechodziły setki milionów dolarów do firm na Cyprze i w rajach podatkowych, gdzie później organy skarbowe traciły je z oczu. Tą drogą rosyjscy i ukraińscy oligarchowie wyprowadzali ze swoich krajów ogromne pieniądze. Spółka nazywa się Schildershoven Finance B.V. - pisze "GW".
Schildershoven, jak twierdzi gazeta powołując się na wyniki śledztwa, to jedna z kluczowych spółek zajmujących się praniem pieniędzy ukraińskich i rosyjskich oligarchów oraz osób z kremlowskiego świecznika, druga to Tristane Capital B.V. z Amsterdamu.
Zarówno Schildershoven, jak i Tristane miały konta rozliczeniowe w polskim ING Banku Śląskim, z których zdaniem amerykańskich kontrolerów finansowych wychodziły podejrzane transakcje. Obie spółki były europejskimi kontrahentami tzw. Moscow Mirror Network. Schildershoven kupowała papiery wartościowe dla dwóch spółek - cypryjskiej Serbenty i brytyjskiej Ergoinvest, które prały z kolei rosyjskie ruble. Za proceder ten w 2017 r. Deutsche Bank, który te transakcje realizował, musiał zapłacić 630 mln dolarów kar nałożonych przez brytyjskich i amerykańskich regulatorów finansowych - czytamy w "GW".
Dokumenty FinCEN-u, z którymi zapoznała się “Wyborcza”, wskazują, że w podobny sposób mógł zostać wykorzystany ING Bank Śląski w latach 2013-14. W tym czasie Schildershoven była jego klientem, zaś FinCEN ostrzegał w raportach o podejrzanych transakcjach, które przechodzą przez konta tego polskiego banku. Niewykluczone, że współpraca ING Śląskiego z Schildershoven trwała dłużej - obecny dyrektor holenderskiej spółki Vladislavs Zaharovs twierdzi, że do 2018 r. łączyły ją z bankiem relacje biznesowe. Ostatnia ze znanych "Wyborczej" podejrzanych operacji, której przyglądał się FinCEN, odbyła się w 2016 r. - pisze dziennik.
Według niego, ING Bank Śląski odmawia jakiegokolwiek komentarza na temat transakcji spółki Schildershoven, zasłaniając się tajemnicą bankową.

Gdy bankom stawiano zarzuty lub nakładano na nie kary, te i tak dalej realizowały podejrzane transakcje. Ze śledztwa wyłania się obraz niedoinwestowanego i przeciążonego systemu kontroli.

Reuters ocenia, że raporty przesyłane przez banki amerykańskiemu rządowi są kluczowe w globalnych wysiłkach mających na celu zatrzymanie procederu prania brudnych pieniędzy oraz innych przestępstw finansowych.

Dokumenty te wskazują, że banki często świadczą usługi firmom zarejestrowanym w rajach podatkowych, mimo że nie dysponują informacjami o tym, kto dokładnie jest właścicielem konta. Pracownicy banków często używają wyszukiwarki Google, by dowiedzieć się, kto stoi za niektórymi wielkimi transakcjami.

W przekazanym mediom oświadczeniu HSBC oświadczyło, że "wszystkie informacje dostarczone przez ICIJ dotyczą przeszłości". Bank zapewnia przy tym, że od 2012 prowadzi działania mające na celu walkę z finansowymi przestępstwami.

BuzzFeed ocenia, że dokumenty "ukazują zasadniczą prawdę obecnych czasów". Sieci, przez które brudne pieniądze krążą po świecie, stały się żywotnymi arteriami globalnej gospodarki. Umożliwiają istnienie szarego systemu finansowego tak rozległego i wyjętego spod kontroli, że stał się nieodłączny od tak zwanej legalnej gospodarki - dodaje.