Prof. Samuel Odom z University of North Carolina powiedział, że w USA nawet jedna trzecia rodziców dzieci z autyzmem próbowała stosować u nich tzw. terapie alternatywne, z których wiele nie ma poparcia w badaniach naukowych.

Reklama

Specjalista zaliczył do nich stosowanie różnego rodzaju diet, które mogą pozbawić dziecko ważnych dla jego rozwoju składników, leczenie przeciwgrzybiczne, hipoterapię, terapie integracji słuchowej i terapie sensoryczne, a także terapie komórkami macierzystymi oraz przezczaszkową stymulację prądem stałym.

- W przypadku 10 proc. terapii alternatywnych, takich jak chelatacja, tlenoterapia hiperbaryczna oraz chloryn sodu (MMS) reklamowany jako "cudowny roztwór mineralny", stosowane metody mogą być potencjalnie niebezpieczne – dodał amerykański specjalista.

Terapia chelatacyjna polega na usuwaniu z organizmu chorego trujących metali ciężkich oraz podawaniu hormonów lub witamin w dużych dawkach. Podczas tlenoterapii hiperbarycznej podaje się tlen pod zwiększonym ciśnieniem atmosferycznym, z kolei chloryn sodu ma oczyszczać organizm ze szkodliwych pasożytów i mikroorganizmów.

Reklama

- Stosowanie różnego typu terapii w zaburzeniach autyzmu wynika z tego, że choroba ta owiana jest tajemnicą, znacznie bardziej niż inne rodzaje niepełnosprawności – przyznał prof. Odom. Podkreślił jednak, że skuteczne programy oddziaływań opierają się jedynie na praktykach opartych na dowodach.

Z inicjatywy rządu amerykańskiego przeanalizowano 29 tys. doniesień na temat różnych metod leczenia autyzmu. Jako wiarogodne wybrano 456 informacji, ale tylko 27 terapii uznano za oparte na faktach. Więcej szczegółów na ten temat można znaleźć na stronie internetowej www.afirm.fpg.unc.edu, kierowanej do terapeutów i psychologów, jak również pedagogów i nauczycieli.

Eksperci twierdzą, że najbardziej uznane terapie - oparte na dowodach - wywodzą się z psychologii behawioralnej. Są to treningi umiejętności społecznych, treningi z udziałem rówieśników oraz grupowy trening zabawy czy modelowanie z użyciem filmów wideo.

Zdaniem prof. Odoma, główna trudność polega na właściwym wyborze technik terapeutycznych, lecz również na dopasowaniu ich do konkretnego dziecka w zależności od jego wieku rozwojowego. O tym także informuje tzw. matryca technik potwierdzonych badawczo w kontekście sfer rozwoju i grup wiekowych.

Reklama

W Polsce - jak mówili eksperci - wciąż jest wiele do zrobienia w kwestii lepszego wykorzystania metod opartych na faktach. - W terapii i edukacji dzieci z autyzmem w polskich placówkach nie jest jeszcze powszechne opieranie oddziaływań na wiedzy o aktualnym potwierdzeniu w badaniach – przyznała dr Anna Waligórska z Uniwersytetu SWPS.

Wdrażaniem metod popartych badaniami zajmuje się Centrum Terapii Autyzmu SOTIS. Pilotażowo wprowadza ono w swoich placówkach tzw. model NPDC (National Professional Development Center on ASD).

- Model ten stanowi najszerszą dostępną obecnie realizację eklektycznego podejścia do terapii, zgodnego z założeniami rozwojowo-behawioralnymi, zyskującego szerokie poparcie na świecie - podkreśla się w ulotce Centrum udostępnionej uczestnikom konferencji.

Kierownik Katedry Psychologii Rozwoju i Edukacji Uniwersytetu SWPS prof. Tadeusz Gałkowski podkreślił, że opracowany został schemat przyznawania akredytacji ośrodkom zajmującym się dziećmi z autyzmem, którą trzeba byłoby odnawiać. - Kluczową rolę w opiece nad tymi dziećmi pełnią rodzice i rodzina, a specjaliści mogą im jedynie w tym pomóc. Jednak rodzice nie mogą być ofiarami nadużyć – dodał.

Wszyscy specjaliści podkreślali, że kluczowe znacznie ma wczesne wykrycie zaburzeń autyzmu, gdy są jeszcze większe możliwości stymulowania rozwoju dziecka. Większa jest wtedy szansa, że w wieku dorosłym będzie ono samodzielne.

Nie jest to jednak takie łatwe, gdyż dziecko autystyczne przez pierwsze 18. miesięcy życia może sprawiać wrażenie, że rozwija się normalnie. Dopiero potem gwałtownie następuje regres. Dlatego choroba najczęściej wykrywana jest około 2. roku życia dziecka, gdy rodzice zauważają, że komunikowanie się z nim jest zakłócone.

Z danych przedstawionych podczas konferencji wynika, że w USA autyzm wykrywa się u jednego na 68 dzieci. Dane są różne w poszczególnych krajach w zależności od poziomu diagnostyki tego zaburzenia. - Regułą jest, że chorują głównie chłopcy, na których przypada 75 proc. przypadków autyzmu - powiedział prof. Odom.

Trwa ładowanie wpisu