W połowie października PiS udostępnił spot, w którym straszono wizją Polski w 2020 roku po ewentualnej wygranej PO w wyborach samorządowych. Ludzie mieliby się bać wychodzić na ulice, a w miastach zapowiadano „enklawy muzułmańskich uchodźców”.

Reklama

"Sprzeciwiam się jakimkolwiek próbom wykorzystywania mnie do jakichkolwiek działań o charakterze partyjnym" - oświadczyła Justyna Śliwowska-Mróz odnosząc się do spotu PiS. Został w nim wykorzystany, bez zgody i wyrwany z kontekstu, fragment jej wypowiedzi.

W spocie użyto archiwalnego fragmentu programu TVP Info, w którym Śliwowska mówi: „Wbrew decyzji polskiego rządu Grzegorz Schetyna zapowiedział przyjmowanie uchodźców”. Dziennikarka nie pracowała w stacji od kilkunastu miesięcy, obecnie prowadzi program „Halo Polonia”, emitowany na antenie TVP Polonia.

"Nie jestem i nigdy nie byłam członkiem żadnej partii politycznej. Nigdy publicznie nie deklarowałam poparcia dla żadnej partii politycznej czy jakiegokolwiek polityka" - napisała dziennikarka na Instagramie. Wpis opatrzyła hashtagiem "#bezzgody".

Reklama

"Sprzeciwiam się jakimkolwiek próbom wykorzystywania mnie do jakichkolwiek działań o charakterze partyjnym. Działania te godzą w moje dobra osobiste chronione prawem" - oświadczyła Justyna Śliwowska-Mróz komentując spot PiS. W klipie wymierzonym w uchodźców znalazł się kilkusekundowy fragment jej wypowiedzi sprzed lat i wyrwany z kontekstu.

Tuż po emisji spotu dziennikarka wysłała do komitetu wyborczego PiS e-mail, w którym domaga się przeprosin i usunięcia jej wizerunku ze spotu. W lutym złożyła pozew przeciwko PiS o ochronę dóbr osobistych. Na razie nie ma wyznaczonego terminu rozprawy, a ona nadal pracuje w TVP Polonia.

18 lutego Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do wniosku Śliwowskiej o zabezpieczenie filmu w sprawie bezprawnego użycia jej wizerunku. To oznacza, że PiS przez rok ma zakaz publikacji wizerunku dziennikarki w spocie, co wiąże się z usunięciem z niego fragmentu, w którym się pojawia. Partia ma na to czas do poniedziałku.

Śliwowska powiedziała "Presserwisowi", że w pozwie domaga się przede wszystkim usunięcia jej wizerunku ze spotu, przeprosin ze strony PiS oraz odszkodowania, które miałoby zostać przekazane na cele charytatywne. Dodaje, że do tej pory nikt z PiS się z nią nie kontaktował, mimo że wraz ze swoim prawnikiem chciała załatwić sprawę polubownie. - Trochę odetchnęłam, aczkolwiek wiem, że to dopiero pierwszy krok, bo nie jest to ostateczny wyrok. Ale to sygnał mówiący o tym, że sąd widzi zasadność w moim pozwie i sprawa może dla mnie zakończyć się pomyślnie – komentuje Śliwowska.