Finał singla panów był ozdobą turnieju. Zmierzyli się w nim Żuk i Paweł Ciaś. Pierwszy z nich, to według zawieszonego rankingu ATP, trzecia rakieta w Polsce, po Hubercie Hurkaczu i Kamilu Majchrzaku. 21-latek z Nowego Dworu Mazowieckiego doskonale rozpoczął obecny sezon, w którym do wybuchu pandemii wygrał turniej ITF w Wielkiej Brytanii, a w kanadyjskim Calgary dotarł do półfinału challengera, co pozwoliło mu awansować na 305 miejsce singlistów.

Reklama

W Narodowym Pucharze Polski podtrzymuje dobrą dyspozycję. W minioną niedzielę zwyciężył w zawodach w Gdańsku. W Szczecinie też kroczył od wygranej do wygranej, a jedynego seta oddał Janowi Zielińskiemu w półfinale.

Z kolei o pięć lat starszy Ciaś potwierdził, że lubi grać na szczecińskich kortach. Jesienią ubiegłego roku bardzo dobrze zaprezentował się w challengerze Pekao Szczecin Open, w którym przebrnął dwie rundy, pokonując m.in. byłego triumfatora z 2016 roku, Włocha Alessando Giannessiego. Przegrał dopiero rywalizację o ćwierćfinał z Jozefem Kovalikiem, który trzy dni później triumfował w finale.

Reklama

Ciaś do finału z Żukiem nie oddał ani jednego seta. Mecz finałowy był bardzo zacięty i stał na wysokim poziomie.

Powiedziałbym, że challangerowym. Obaj dobrze serwowaliśmy, prowadziliśmy długie wymiany, było niewiele błędów – przyznał Żuk po trzysetowym zwycięstwie.

W decydującej partii Ciaś prowadził już 4:2, ale do końca meczu nie wygrał już ani gema. Żałuję tej szansy, bo przy takim prowadzeniu powinienem był wygrać - przyznał tenisista z Warszawy.

Tym samym Kacper Żuk po raz kolejny odebrał nagrodę w wysokości 8 tys. zł. za triumf w singlu, a do tego kolejne 2 tys. zł za zwycięstwo w grze podwójnej.

Rywalizacja pań tym razem zakończyła się na wtorkowych meczach półfinałowych. Powodem była kontuzja przywodziciela, jakiej nabawiła się Anastazja Soszyna. Do urazu doszło podczas półfinałowego meczu z Joanną Zawadzką. Po drugim secie, przegranym przez Soszynę 2:6, poprosiła ona o pomoc medyczną. Lekarz założył jej tipsy, które pomogły na tyle, że zawodniczka dograła mecz, triumfując w trzeciej partii 6:3, a potem jeszcze w parze z Paulą Kanią awansowała do finału debla. W nocy z wtorku na środę ból jednak zaczął narastać i przed finałami Soszyna poinformowała, że nie jest w stanie zagrać decydujących spotkań.