Pretekstem do rozmowy z Piotrem Lipińskim jest premiera książki "Pilot ci tego nie powie" autorstwa Amerykanina Patricka Smitha. "Pomimo autor książki pisze z amerykańskiego punktu widzenia to lotnictwo jest światowe. Zgadzam się z nim we wszystkim i ciesze się że tak to opisuje" - mówi nasz rozmówca.

Reklama

Anna Sobańda: Jak to jest z tym klaskaniem po lądowaniu? Piloci odbierają to jako miły gest, czy są lekko zażenowani?

Piotr Lipiński: To zawsze miłe, kiedy ktoś docenia twoją pracę. Trzeba jednak pamiętać że to, co pasażerowie uważają za dobre, czy złe lądowanie, nie zawsze takim jest w ocenie pilota. Czasem coś szarpnie albo samolot mocniej uderzy o ziemię i jest to efekt zamierzony, który nie świadczy o tym, że pilot źle wylądował, wręcz przeciwnie. Wracając do klaskania, to my go nie słyszymy, czasami tylko załoga doniesie, że takie brawa były.

Czy klaszczą tylko Polacy?

Nie tylko, różne narody klaszczą, niektórzy nawet gwiżdżą i wiwatują. Częściej klaszczą loty czarterowe niż rozkładowe. Pasażerowie czarterów są generalnie bardziej wyluzowani, zwykle bowiem lecą na wakacje. Generalnie to miłe, że komuś podoba się nasza praca. To trochę wynagradza fakt, iż ze względu na obecne przepisy, nie możemy już dzielić się naszą pasją tak, jak kiedyś

Reklama

Ma pan na myśli odwiedzanie kokpitu?

Po zakończonym locie za zgodą personelu pokładowego można wejść do kokpitu. Czasem jest to możliwe przed startem, ale rzadziej, bowiem wówczas jest mnóstwo przygotowań i zazwyczaj mało czasu. W trakcie lotu jest to zaś zabronione.

Reklama

Jakie są najbardziej irytujące zachowania pasażerów?

Ludzie, którzy gubią się w terminalu w drodze do samolotu. Spóźniający się pasażer to prawdziwa zmora. W sezonie letnim jest duża intensywność lotów. My dostajemy tak zwany slot z dokładną godziną startu. Zazwyczaj razem z kołowaniem musimy się zmieścić w przedziale czasowym 10 minut. Jeśli dany slot nam przepadnie, następny może być za godzinę, a może za dwie lub trzy. To generuje duże opóźnienie. Jeśli lot jest długi, może się okazać, że wyjdą nam dodatkowe godziny pracy i trzeba ściągać drugą załogę, wszystko robić od początku. Dlatego wielka prośba do pasażerów, żeby byli gotowi do wejścia do samolotu odpowiednio wcześnie, bo podana godzina startu, to godzina odkołowania, a nie wejścia na pokład.

Nie można takiego spóźnialskiego pasażera po prostu zostawić?

Można i tak robimy, pod warunkiem, że nie miał bagażu rejestrowanego. Bagaż nie może bowiem lecieć bez pasażera, więc jeśli pasażer się nie znajdzie, następuje identyfikacja bagażu, czyli wyładowanie wszystkich walizek, każdy pasażer identyfikuj swoją, a ten, który zostaje bez opieki, wyładowujemy, resztę zaś ponownie ładujemy do samolotu. Przy małym samolocie zajmuje to ok. godziny, przy dużym może zająć nawet 3 godziny. Spóźniający się pasażer niweczy pracę całego sztabu ludzi. Sam lot to tylko finalny efekt. Najpierw bowiem trzeba go dokładnie zaplanować od momentu sprzedaży biletów, przez ustalenie trasy, przygotowanie samolotu itd. Zaangażowanych jest w to bardzo wiele osób i wszystko musi się spiąć, żeby wyszło tak, jak miało wyjść.

Dzieci na pokładzie mogą irytować załogę?

Tak, mogą. My w kokpicie raczej tego nie słyszymy, ale dla załogi dziecko płaczące przez kilka godzin lotu może być dużym problemem. Samoloty same w sobie są głośne, a jeśli dodamy do tego płacz dziecka, można mieć dość.

A pasażerowie pod wpływem alkoholu?

To najgorsza rzecz. Trzeba pamiętać, że z powodu niskiego ciśnienia w kabinie na dużej wysokości, alkohol uderza do głowy 3 razy szybciej niż na ziemi. Wypicie jednego piwa, to tak jak wypicie na dole trzech. Niestety, wiele osób o tym zapomina i pojawiają się problemy. Pijani pasażerowie są męczący dla współpasażerów i załogi, są niebezpieczni, zachowują się agresywnie, a później są zdziwieni, że policja zabiera ich z pokładu i mają dożywotni zakaz wstępu do samolotów danej linii.

Miał pan do czynienia z takimi sytuacjami?

Zdarzyło się parę razy, że trzeba było lądować wcześniej na innym lotnisku, żeby kogoś zostawić. Takie nieplanowane lądowanie to nie tylko strata czasu, ale i duży koszt, którym zostanie obciążony kłopotliwy pasażer.

Ile może kosztować taka „przyjemność”?

To koszt ok. 20 tysięcy złotych. Jeśli zaś z powodu opóźnienia inni pasażerowie będą domagać się od linii lotniczej odszkodowania, tymi kosztami również może zostać obciążony nieposłuszny amator alkoholu.

Jakie jeszcze zachowania irytują załogę?

Palenie na pokładzie. Nie wolno tego robić, ale niektórzy cały czas próbują i są później zdziwieni, że przychodzi po nich policja. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że policja europejska jest inna, niż na przykład policja w Egipcie. Kiedy oddajemy takiego pasażera w ręce egipskiej, czy tureckiej policji, wówczas zaczyna się lament i panika.

Pasażer trafia w ręce policji kraju, w którym ląduje samolot?

Dokładnie tak. I pół biedy, jeśli jest to jakiś kraj europejski. Gorzej, jeśli lądujemy w Egipcie, Iranie, czy innym egzotycznym miejscu. Każdy kraj ma swoje cenniki, swoje standardy postępowania w takich przypadkach. My w to nie ingerujemy. Lepiej więc dobrze się zastanowić, czy warto łamać regulamin na pokładzie samolotu.

Czy prezentowanie instrukcji bezpieczeństwa przed lotem ma sens? Większość pasażerów zdaje się jej w ogóle nie słuchać

Kiedy po wodowaniu samolotu na rzece Hudson, zapytano pasażerów, czego żałują, to niemal wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że żałują tego, że nie słuchali jak zakłada się kamizelki ratunkowe. Latanie jest bardzo bezpieczne i czujność pasażerów jest uśpiona. Nie uważam jednak, że z tych instrukcji powinno się rezygnować.

Po ostatniej tragedii z pożarem w samolotu na moskiewskim lotnisku pojawił się zarzut, że w tych instrukcjach brakuje tak podstawowej informacji jak ta, żeby w razie pożaru jak najszybciej opuścić pokład samolotu i nie zabierać swojego bagażu.

Obecnie bardzo zwraca się na to uwagę i jest to powtarzane pasażerom kilkukrotnie. W Moskwie wiele osób zginęło właśnie dlatego, że niektórzy chcieli uratować swój bagaż i blokowali drogę ucieczki innym. Od tej tragedii na pewno będzie się zwracało na ten problem większą uwagę.

Szkoda, że potrzebna była taka tragedia, żeby się nad tą kwestią pochylić

Niestety w lotnictwie wiele rzeczy jest pisanych krwią.

Pasażerowie często narzekają na to, że zwłaszcza w tanich liniach, wprowadzanych jest wiele dodatkowych opłat, przez co ostateczny koszt podroży okazuje się znacznie większy niż cena biletu. Czy to ma jakieś uzasadnienie?

Pasażerowie powinni mieć świadomość, że kiedyś te wszystkie opłaty były po prostu w cenie biletu. Nie zapominajmy, że przez ostatnie lata cena biletu lotniczego bardzo spadła. Oddzielenie ceny samego biletu od dodatkowych opłat ma na celu obniżenie kosztów dla osób, które podróżują bez bagażu, a najważniejsze jest dla nich po prostu dotarcie z punktu A do punktu B. Jedzenie na pokładzie kosztuje, jeśli mamy je za darmo, to na pewno zostało wliczone w cenę biletu.

Dlaczego zdarza się, że część pasażerów zostaje usunięta z danego lotu?

Dzieje się tak zazwyczaj ze względu na zbyt wysoką temperaturę, przy której samolot nie jest w stanie bezpiecznie wystartować. On pewnie i tak by wystartował, ale w przypadku ewentualnej awarii, w krytycznym momencie, to mogłoby pogorszyć sytuację.

Jak wybiera się w takiej sytuacji pasażerów, którzy nie polecą?

Zazwyczaj oferuje się pasażerom pieniądze i zawsze ktoś się skusi. Ceny biletów są dziś tak niskie, że ta propozycja zazwyczaj zwraca nie tyko bilet, ale i połowę kosztów wakacji.

Czy używanie telefonów komórkowych może zakłócić działanie systemów samolotu?

Zakaz używania komórek na pokładzie samolotów wziął się ze Stanów Zjednoczonych i co ciekawe, został wprowadzony przez tamtejszą komisję radiofonii dlatego, że na większej wysokości blokuje się więcej stacji nadawczych. W mniejszych samolotach, duża liczba telefonów mogłaby coś zakłócić, lub wprowadzić w błąd jakieś wskazania. W dużych samolotach telefony raczej nie stanowią zagrożenia. Są takie rzeczy, które mogą, ale nie muszą być niebezpieczne. Ale jeśli tak, to lepiej dmuchać na zimne.

Dlaczego jest nakaz wyjęcia słuchawek z uszu podczas startu i lądowania?

Ponieważ to krytyczna faza lotu i gdyby coś się działo, każdy musi słyszeć polecenia załogi.

Start i lądowanie to najbardziej newralgiczne momenty lotu?

Zgadza się, start jest łatwiejszy, lądowanie trudniejsze, za to start jest bardziej niebezpieczny od lądowania.

Dlaczego?

Samolot się rozpędza, ma dużo paliwa, większą masę, szybko nabiera mocy. To jest najbardziej niebezpieczny moment lotu. A w kwestii lądowania – samolot w końcu i tak dotknie ziemi, grunt, żeby to było pod kontrolą (śmiech)

Które miejsca w samolocie są najbezpieczniejsze?

Jeśli ktoś nie lubi turbulencji, to najlepiej siedzieć w środku, w okolicach skrzydeł, bo tam są odczuwane najmniej. Jeśli ktoś lubi, jak buja i trzęsie, polecam siadać w ogonie, bo tam czuć to najbardziej. Najciszej jest przeważnie w przedniej części samolotu, najgłośniej zaś z tyłu. W kwestii bezpieczeństwa zaś, wszystkie miejsca są tak samo bezpieczne.

Turbulencje są tylko nieprzyjemne, czy mogą być niebezpieczne?

Są nieprzyjemne, ale nie są groźne. Jedyne zagrożenie, jakie z nich wynika to kiedy pasażerowie nie mają zapiętych pasów. My w kokpicie mamy pasy zapięte przez cały lot. Tymczasem pasażerowie często ignorują to zalecenie i w przypadku turbulencji zdarzają się kontuzje. Jednak od turbulencji samolot się nie rozpadnie, choć pasażerowie mogą odnieść takie wrażenie, kiedy skrzydło odchyla się na przykład o kilka metrów. Skrzydło w samolocie pasażerskim może się wygiąć góra dół nawet do 8 metrów i wciąż wszystko jest w porządku.

Dla pasażera widok tak odchylającego się skrzydła może być przerażający

To prawda, pasażerowie często niepokoją się rzeczami, które nie stwarzają żadnego zagrożenia. Pamiętajmy jednak, że samoloty są tak skonstruowane, że nawet awaria jednego systemu nie stwarza niebezpieczeństwa. Czy samolot może latać po awarii jednego silnika? Oczywiście. Większość systemów jest podwójna, a nawet potrójna i choć media często grzmią o „awaryjnym lądowaniu”, to zazwyczaj w takich przypadkach wszystko było pod kontrolą i nie było żadnego niebezpieczeństwa.

Piorun uderzający w samolot może doprowadzić do katastrofy?

Zdarza się, że pioruny uderzają w samoloty, ale nie jest to niebezpieczne. Generalnie samoloty omijają burze, nie wlatujemy w nie, niekiedy jednak piorun może uderzyć z dala od chmury. Kika razy przytrafiła mi się taka sytuacja i poza łyskiem i hukiem nic się nie stało.

Drony i ptaki mogą być zagrożeniem?

Samolot zderzają się z ptakami, ale przeważnie to się źle skończy dla ptaków. Dziennie zderzenia z ptakami notuje wiele samolotów, ale sytuacja, w której przez ptaki samolot musiał awaryjnie lądować zdarza się raz na kilkanaście lat. Samoloty są testowane na wypadek takich zderzeń. Ponadto na wysokości do 3 tysięcy metrów, do której lata większość ptaków, utrzymujemy mniejszą prędkość, żeby zminimalizować skutki ewentualnego zderzenia

A drony?

Większość dronów jest małych i lekkich. Oczywiście mogą zrobić dziurę, ale to jest niewielka usterka. Na razie na szczęście nie zdarzyło się, żeby przez drona spadł samolot lub śmigłowiec. Na te większe drony potrzebne są certyfikaty i szkolenia. Jestem zdania, że nie powinno się ich zakazywać, a właśnie edukować, by piloci dronów nie stwarzali zagrożenia dla samolotów. Większym zagrożeniem niż drony są lasery. Ostatnio zdarzyło mi się być oświetlonym zielonym laserem w nocy. To nie jest przyjemne i bezpieczne, kiedy piloci dostają po oczach wiązką laseru tuż przed lądowaniem. To się zdarza na całym świecie, po każdym takim incydencie piszemy raporty. Czasem policji udaje się kogoś ukarać za taką lekkomyślność.

Podobno zdarzają się sytuacje, że piloci i personel pokładowy przyjmują zbyt dużą dawkę jonizującego napromieniowania kosmicznego

Tak, zdarza się to głównie tym, którzy latają nad północnym Atlantykiem, bowiem tam promieniowanie jest największe. Jesteśmy pod tym kątem sprawdzani i czasem bywa tak, że na koniec roku jakiś pilot może odbywać loty tylko na południe, albo na wschód.

Jak już jesteśmy przy kosmosie, to jako to jest z tym UFO?

Widziałem parę razy rzeczy, o których mówiłem kontrolerowi, ale on twierdził, że tego nie widzi. Wierzę, że gdzieś w kosmosie jest inne życie, ale czy ono nas odwiedza? Tego nie wiem. Wojsko ma naprawdę wspaniałe gadżety, o których nam się nawet nie śni. Czy to co widziałem, to było wojsko, czy coś pozaziemskiego? Nie mam pojęcia.

Czyli zdradza się pilotom widzieć rzeczy, których nie potrafią wytłumaczyć?

Tak, zdarza się.

Czy trasy samolotów omijają tereny konfliktów zbrojnych?

Oczywiście. Obecnie jest to Syria, ponownie Libia. Irak za to został otwarty. Jakiś czas temu był problem między Indiami, a Pakistanem i tamtędy też nie mogliśmy latać. Każdy lot jest szczegółowo przygotowywany przez sztab ludzi. My dostajemy od nich informacje, które przekazujemy następnie personelowi pokładowemu, żeby wiedzieli, co na danym locie może się zdarzyć.

Piloci są szkoleni na wypadek zamachu terrorystycznego?

Tak, ale są to informacje tajne. Mamy szkolenia, jesteśmy też uwrażliwiani na niektóre rzeczy, tak jak wszyscy pracownicy lotnisk. System jest tak skonstruowany, że każdy pracownik czy to samolotu, czy lotniska może zatrzymać samolot, jeśli zauważy coś podejrzanego i tak się niekiedy dzieje, ale w 99% przypadków są to fałszywe alarmy

W mediach często pojawiają się rankingi najbardziej niebezpiecznych lotnisk. Czy to prawda, że lądowanie w niektórych miejscach jest obarczone większym ryzykiem?

Nie ma lotnisk niebezpiecznych, zdarzają się tylko lotniska, które wymagają większej koncentracji od pilota. Te trudniejsze lotniska często wymagają certyfikatów od pilotów, którzy mają tam lądować. Tak jest na przykład na Maderze. Żeby tam lądować, trzeba mieć za sobą ćwiczenia na symulatorze, lot z instruktorem i być wlatanym w to lotnisko. I proszę mi wierzyć, oni to sprawdzają. Kiedyś lądowałem w Lugano i również sprawdzano, czy mam przeszkolenie na to lotnisko.

Czy po latach pracy w obowiązki pilota może wkraść się niebezpieczna rutyna?

Trudno o rutynę w tym zawodzie, nawet po długim okresie pracy, bowiem w lotnictwie cały czas coś się zmienia. Nawet jak nie latamy, to jesteśmy szkoleni na symulatorach, czy z teorii. Procedury się zmieniają, podobnie jak lotniska. Nie ma czasu i możliwości, żeby stać w miejscu.

Na każdy samolot potrzebne jest oddzielne przeszkolenie?

Tak, zgadza się. Takie szkolenie trwa od 6 tygodni do 2 miesięcy. Jest szkolenie teoretyczne, a następnie na symulatorze. Koszt takiego kursu to ok. 100 tys, złotych w przypadku większego samolotu. Co ciekawe, szkolenia na mniejsze prywatne odrzutowce bywają jeszcze droższe.

Kto pokrywa koszt takiego szkolenia?

Różnie to bywa, czasem linia, czasem sam pilot. Młody człowiek, który chce latać, na samych szkoleniach spędzi wiele lat, będą go one kosztowały ok. 200 – 300 tys., złotych, następnie musi zapłacić 100 tys. za przeszkolenie na dany typ samolotu. A później przychodzi pierwsza pensja i jest wielki szok, bo ona nijak ma się do włożonych w ten zawód nakładów. Dlatego piloci to zazwyczaj pasjonaci, którzy marzyli o lataniu od dziecka. Trzeba naprawdę kochać tę pracę, żeby znieść wszystkie jej niedogodności.

Media