Thiem ma w dorobku 12 tytuły, ale ten ostatni jest najbardziej prestiżowy z nich. Dodatkowo w finale kalifornijskiej imprezy pokonał słynnego Szwajcara Rogera Federera. Mimo to 25-letni zawodnik nie miał czasu na świętowanie.

"Następnego dnia rano miałem już samolot do Miami. W niedzielę wieczorem poszliśmy tylko z całym sztabem na kolację do włoskiej knajpy. Byłem zbyt zmęczony na cokolwiek więcej. Mecz i wszystkie związane z nim emocje... to było wyczerpujące, więc poszedłem spać dość wcześnie" - zaznaczył Thiem.

Ma on nadzieję, że zaliczy teraz kilka udanych występów na kortach twardych, jak jesienią ubiegłego roku. Wówczas dotarł do ćwierćfinału wielkoszlemowego US Open, a później wygrał turniej ATP w Sankt Petersburgu, a w imprezie ATP Masters 1000 w Paryżu zatrzymał się na półfinale.

Reklama

"Oczywiście, postaram się przedłużyć dobrą passę, tak jak to było po ostatnim US Open. Mam nadzieję, że teraz też zaliczę kilka tygodni z tak udanymi rezultatami, ale tutaj czeka mnie trudny mecz na początek" - zaznaczył Austriak, nawiązując do pojedynku z Hurkaczem.

Zajmujący 54. miejsce w rankingu Polak ostatnio również błyszczy. Dotarł do ćwierćfinału w Dubaju i w Indian Wells. W obu imprezach po drodze pokonał należącego do światowej czołówki Kei Nishikoriego (obecnie Japończyk jest szóstą rakietą świata). W obu też - podobnie jak w Miami - nigdy wcześniej nie startował. Awans do czołowej "ósemki" w Kalifornii to największy sukces w karierze 22-letniego wrocławianina.

Reklama

Na otwarcie w Miami pokonał sklasyfikowanego o dwie pozycje wyżej Włocha Matteo Berrettiniego 6:4, 6:3.

Będący czwartą rakietą świata Thiem to jednak - przynajmniej teoretycznie - zdecydowanie większe wyzwanie dla Hurkacza. Dotychczas właśnie tenisiści zajmujący to miejsce na światowej liście byli jego najwyżej notowanymi rywalami. W ubiegłym roku Polak uległ w drugiej rundzie French Open sklasyfikowanemu wówczas na tej pozycji Chorwatowi Marinowi Cilicowi, a w minionym tygodniu w ćwierćfinale w Indian Wells Szwajcarowi Rogerowi Federerowi.

Austriak przyznał, że mile wspomina minione tygodnie w Indian Wells, ale jednocześnie zastrzegł, że na kolejny sukces musi pracować od początku.

"Oczywiście, to piękne uczucie, gdy wracam myślami do tego, co się wydarzyło w Kalifornii. Zyskałem dużo pewności siebie, co też jest oczywiste. Niemniej w tenisie wszystko dzieje się bardzo szybko. Gdy zaczyna się nowy tydzień, to zaczynam od zera" - zaznaczył.

Magda Linette i Iga Świątek odpadły w decydującej rundzie eliminacji, a Kamil Majchrzak w pierwszej. W męskim deblu zaprezentuje się Łukasz Kubot, który wraz z Brazylijczykiem Marcelo Melo są rozstawieni z "jedynką".