Ministerstwo Rozwoju chce, by osoby, które nie ukończyły 35 lat, kupujące swoje pierwsze mieszkanie lub budujące dom, miały prawo do tzw. ulgi na zasiedlenie w podatku PIT. Jej wielkość będzie zależała od liczby osób w gospodarstwie domowym (preferowane będą rodziny z dziećmi), pojawi się limit wielkości kupowanego mieszkania i można się o nią będzie ubiegać dopiero po zakupie lokalu lub ukończeniu budowy domu.
MR przedstawiło symulacje wielkości odliczenia, na podstawie danych z IV kwartału 2019 r. Waha się ono między 4597 zł w przypadku singli do ponad 12,6 tys. dla małżeństw z trójką dzieci.
Zapowiedzi wzbudziły kontrowersje wśród ekspertów zajmujących się rynkiem mieszkaniowym, bo wsparcie zostało ograniczone do rynku pierwotnego. Urzędnicy zrobili to jednak świadomie. Uznano, że – w odróżnieniu od transakcji na rynku wtórnym – w ten sposób uda się pobudzić wzrost gospodarczy dzięki inwestycjom firm budowlanych.
– Ulga ma łączyć więc cele gospodarcze, jak podtrzymanie produkcji budowlano-montażowej i wysokiego zatrudnienia w tym sektorze, ze społecznymi – pomocą młodym osobom i rodzinom – poinformowało nas biuro prasowe MR.
Reklama
Ministerstwo jest przekonane, że planowana wysokość ulgi oraz sposób jej odliczania – czyli po dokonaniu zakupu – nie powinny wpływać na zwiększenie cen, a tym samym na zmniejszenie dostępności mieszkań.
Reklama
Adam Czerniak, dyrektor do spraw badań think tanku Polityka Insight, uważa, że pomysł w takim kształcie to ukłon w stronę deweloperów.
– Propozycja ulgi na zasiedlenie to nic innego jak stymulacja wzrostu (albo ograniczenia spadku) cen – napisał na Twitterze. Według niego efekt będzie taki, jak w przypadku poprzednich programów wspierania budownictwa, czyli "Mieszkania dla młodych” i "Rodziny na swoim” – zyskają głównie deweloperzy.
– Szkoda, bo pomoc dla branży budowlanej dałoby się też osiągnąć, budując tanie mieszkania na wynajem – uważa Czerniak.
Inaczej na sprawę patrzy Bartosz Turek, analityk z firmy HRE Investment. Jego zdaniem projektowane rozwiązanie będzie miało ograniczony wpływ na ceny.
Nie wiemy nawet, czy będzie to odliczenie od podatku czy od dochodu. Jeśli od dochodu, to singiel będzie mógł, płacąc 17-procentowy podatek, zaoszczędzić kilkaset złotych w ciągu roku. Czyli najpierw będzie musiał wyłożyć kilkaset tysięcy na zakup mieszkania u dewelopera, a potem uzyska kilkaset złotych ulgi. To w ogóle nie będzie miało wpływu na popyt i wysokość cen – mówi ekspert.
Zwraca też uwagę, że programowi bardzo daleko do wyeliminowania podstawowego problemu, jaki jest dziś na rynku, czyli wysokiej bariery wejścia.
– Jeśli ktoś nie będzie miał pieniędzy, to nadal mieszkania nie kupi, więc ulga, za którą można sobie zamontować drzwi wejściowe, też mu się nie przyda – mówi analityk.
Na relatywnie małą skalę wsparcia zwraca też uwagę Jarosław Sadowski z firmy Expander zajmującej się doradztwem i pośrednictwem przy zaciąganiu kredytów mieszkaniowych.
Chyba musimy poczekać na szczegóły, bo na dziś kwoty, jakie można by uzyskać z ulgi, wydają się bardzo małe w porównaniu do tego, co oferowało "Mieszkanie dla młodych”. W dłuższej perspektywie to może być korzystne, ale dziś trudno to ocenić – mówi.
Jego zdaniem może dojść do paradoksalnej sytuacji, w której zapowiedź nowej ulgi ograniczy popyt na mieszkania w najbliższym czasie. Planujący zakup mogą chcieć poczekać na rządowy bonus.
Może się okazać, że odbudowa popytu, jaką widzimy w maju, zatrzyma się. Po liczbie wniosków kredytowych składanych przez klientów widać, że zainteresowanie kredytem rosło, również dlatego, że banki dostosowały swoje procesy do nowej sytuacji – mówi Sadowski.
Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że w ubiegłym miesiącu popyt na kredyty hipoteczne załamał się o niemal jedną trzecią w porównaniu do stanu sprzed roku. Wyraźnie spadła też sprzedaż kredytów – w kwietniu była o 23 proc. niższa niż rok wcześniej, a ich wartość o 14,6 proc. Banki dodatkowo zaostrzyły swoją politykę kredytową. Waldemar Rogowski, analityk BIK, zwraca też uwagę m.in. na większe wymagania dotyczące wkładu własnego, które mogą być istotną barierą uzyskania kredytu w grupie wiekowej 22–35 lat.