W tym roku «blondyni» nie grają” – to zdanie rzekomo wypowiedział jeden z organizatorów festiwalu w Jarocinie w wyrazie dezaprobaty dla kapel heavymetalowych. A to właśnie na tej kultowej imprezie – mylnie kojarzonej tylko z punkiem – zaczęły rosnąć notowania długowłosych naśladowców Van Halena, AC/DC czy Metalliki. W Jarocinie na szerokie wody wypłynęło TSA, tu z przytupem wystartował Kat – żeby poprzestać na najważniejszych przedstawicielach gatunku.
W drugiej połowie lat 80. heavy metal był tak popularny, jak dzisiaj hip-hop. W radiowej Dwójce powstała nawet lista przebojów Metal Top 20, zaś festiwal Metalmania w katowickim Spodku ściągał tłumy. Na Śląsku gościły wielkie gwiazdy zagraniczne (Halloween, Judas Priest czy Morbid Angel) i cała polska czołówka (Kat, Wilczy Pająk, Acid Drinkers, Turbo).
Jednak czasy się zmieniły. Dziś rodzime zespoły metalowe jeżdżą po całym świecie i tam robią furorę, bo w kraju trudno im się przebić do mainstreamu.
Reklama