57,4 proc. – taką część pieniędzy, które w czwartek wieczorem jednostki samorządu terytorialnego miały na kontach w Podkarpackim Banku Spółdzielczym, zobaczą dziś skarbnicy 34 miast i gmin po zalogowaniu się na swoje rachunki. Samorządowcy zostali poinformowani o tym już wczoraj – na spotkaniu zorganizowanym przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny w Sali Gobelinowej zamku w Sanoku.

Reklama

Zgodnie z ustawą o BFG samorządy nie korzystają z gwarancji depozytów. Inni klienci banków mogą liczyć na gwarancje w maksymalnej wysokości 100 tys. euro. Dlatego straty dużych firm związane z likwidacją Podkarpackiego BS będą mniejsze niż samorządów. Tam proporcja „uratowanych pieniędzy” jest taka sama jak w przypadku JST. Ale powiększają ją środki gwarantowane.

Przykładowo, jeśli firma miała na koncie w PBS pół miliona, to straci niecałe 33 tys. W przypadku samorządu strata wyniesie 213 tys. zł.

Nowy bank, stare konta

Reklama

Samorządy i duże firmy to jedyne grupy klientów PBS, które stracą część środków w związku z jego przymusową restrukturyzacją. „Przymusowa restrukturyzacja Banku odbywa się z użyciem banku pomostowego – Banku Nowego BFG S.A., instytucji o kapitale 100 mln zł. W weekend zostanie do niej przeniesiona wydzielona część PBS, obejmująca m.in. wszystkie depozyty klientów detalicznych, mikrofirm i MŚP, co zapewnia ich bezpieczeństwo” – zapowiadał w miniony piątek BFG.

Zgodnie z jego deklaracjami dziś dotychczasowi klienci powinni już mieć dostęp do swoich środków – na starych zasadach, ale już w nowym banku. Choć nie w docelowym: zgodnie z przepisami w ciągu dwóch lat BFG powinien znaleźć dla przejętej działalności nowego właściciela.

Tańsza opcja

Reklama

Łącznie samorządy i duże firmy straciły w PBS ok. 80 mln zł. BFG informował w piątek, że straty, jakie wykazał bank, spowodowały, że jego kapitały spadły do minus 182,8 mln zł. Prawie 100 mln zł zostanie pokryte dzięki wyemitowanym przez bank w przeszłości obligacjom podporządkowanym. Przymusowa restrukturyzacja oznacza też umorzenie udziałów członkowskich (te jednak stały się bezwartościowe, gdy kapitał banku spadł do zera).

Podkarpacki BS to pierwszy w Polsce przypadek bail-in, czyli wykorzystania środków deponentów na pokrycie strat znajdującego się na skraju upadłości banku. Taką możliwość daje obowiązująca od 2016 r. ustawa o BFG. Wprowadziła ona do polskiego prawa rozwiązania przyjęte wcześniej w Unii Europejskiej.

Bail-in to tańsza opcja uporządkowania spraw po de facto bankrucie niż wypłata środków gwarantowanych. W tym drugim przypadku BFG musiałby oddać środki klientów, ale tylko do równowartości 100 tys. euro – deponenci straciliby nadwyżkę (niepodlegające gwarancjom samorządy – całość). Potem z Funduszu odzyskiwałby pieniądze od syndyka.

Jeszcze w 2018 r. PBS był drugim co do wielkości bankiem spółdzielczym w naszym kraju. Ale pod względem zgromadzonych depozytów dzierżył pozycję lidera. W 2018 r. zanotował ponad 35 mln zł straty.

Pierwszy przypadek

„Pomimo prowadzonych przez bank konsekwentnych i usilnych działań ukierunkowanych na umacnianie stabilnej ścieżki rozwoju wyniku z podstawowej działalności bankowej oraz uzyskiwanych satysfakcjonujących efektów racjonalizacji kosztów działania, obecną sytuację banku determinuje jakość portfela kredytowego oraz materializacja kosztów ryzyka kredytowego, co miało wpływ na znaczące pogorszenie wyników finansowych oraz pozycji kapitałowej banku” – informował zarząd w raporcie rocznym. I dodawał: „W związku z powyższym Komisja może zastosować wobec Banku narzędzia wynikające z uprawnień nadzorczych określonych w art. 138 prawa bankowego, w tym implikujące w dalszej kolejności możliwość podjęcia przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny działań w zakresie przymusowej restrukturyzacji wynikających z art. 101 ustawy o BFG”.

W piątek to ryzyko stało się faktem. PBS to pierwszy przypadek przymusowej restrukturyzacji w naszym kraju.

Nauczka po kryzysie

Bail-in, czyli angażowanie innych środków niż kapitał w celu wyrównywania strat poniesionych przez bank, wprowadzono w następstwie ostatniego kryzysu finansowego. W Europie jego źródłem były właśnie problemy sektora bankowego. Żeby je ratować, unijne państwa wydały niemal 600 mld euro (taka była wartość pomocy zatwierdzona w latach 2008–2012 przez Komisję Europejską), co doprowadziło do skoku długu publicznego.

W latach 2012–2013 kryzys dopadł banki cypryjskie. Od razu wiadomo było, że państwo nie jest w stanie sobie poradzić z ich kłopotami, bo w relacji do PKB sektor finansowy śródziemnomorskiej wyspy należy do najbardziej „wyrośniętych” w krajach UE. Zawdzięcza to środkom, jakie napływają z zagranicy. Ich znaczącym źródłem była Rosja. Początkowo myślano o opodatkowaniu wszystkich deponentów, ostatecznie straty ponieśli posiadacze obligacji oraz najwięksi deponenci.

Uchwalenie w 2014 r. dyrektywy BRRD uwzględniającej m.in. resolution, czyli przymusową restrukturyzację, sprawiło, że wykorzystanie w skrajnych sytuacjach środków deponentów do pokrywania strat w bankach zostało usankcjonowane przez UE. To jednak ostatnia instancja – wcześniej wykorzystywane są środki udziałowców oraz posiadaczy specjalnych instrumentów dłużnych, które mogą być wliczane do kapitału.

Jak podliczył „Financial Times”, w ubiegłym roku europejskie banki wypuściły na rynek takie papiery o wartości 100 mld euro. W ten sposób wypełniają unijne wymogi MREL. W Polsce przyszłe emisje związane z MREL są szacowane na ok. 50 mld zł.